No właśnie – na Mogielicę czy na Mogielnicę? Długo myślałem, że najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego nazywa się „Mogielnica” (nawet tak na jakiś blogach widziałem), ale ten wpis udowodnił mi dobitnie, że jestem w błędzie:) W każdym razie – abstrahując już nawet od nazwy – góra ta kusiła mnie już od dłuższego czasu. Planowałem już rok temu, ale połączenia z Zakopanem były przeciętne, zdecydowałem się więc wówczas na Lubomir, myślałem podczas tegorocznego wypadu czerwcowego, ale ostatecznie zdecydowałem się na przejście Pienin Spiskich. Ostatecznie wejście na Mogielicę miało być głównym punktem programu listopadowego wyjazdu.

Na Mogielicę ze Szczawy

Z Mszany Dolnej do Szczawy można się dostać busem jadącym do Szczawnicy.  Jako że Szczawa (tak jak wiele wiosek w regionie) jest mocno rozciągnięta, to trzeba uważać na przystanki. Moim zdaniem najlepiej wysiąść na przystanku Bukówka –unika się wtedy prawie godziny z buta po asfalcie. Szlak tuż przy przystanku skręca w lewo przez mostek, a potem do góry – obok gospodarstw, aby za chwilę wejść w las.

I znowu pod górę! Tego poranka było ładnie, ale zimno, momentami leżały małe hałdki śniegu – to pewnie jeszcze pozostałość po zimowej aurze z zeszłego tygodnia. Nieco męcząca wędrówka staje się łagodniejsza, gdy szlak na chwilę łączy się z drogą do wywozu drewna. Wtedy też między drzewami pojawia się już widok na Mogielicę z charakterystyczną wieżą widokową.

Po nieco ponad godzinie dotarłem do charakterystycznej przełęczy. Znajduje się tu mała kapliczka oraz wiata, w której można odpocząć. Do czego zachęcam, bo najtrudniejsze podejście dopiero będzie; z przełęczy należy iść za znakami żółtymi i niebieskimi, momentami naprawdę ostro pod górkę. Ale trudy zostaną wynagrodzone fantastycznymi widokami z Polany Stumorgowej, rozciągającej się tuż pod szczytem Mogielicy. Polana jest dobrze zagospodarowana, można zatem usiąść i podziwiać: przed nami na pierwszym planie Gorce z Turbaczem i Gorcem z charakterystyczną wieżą widokową, nieco głębiej Lubań także z wieżą widokową, za nim monumentalne zaśnieżone szczyty Tatr, które w pierwszej chwili można wziąć za chmury, po lewej przy dobrej pogodzie można zobaczyć także Pieniny; chyba rozpoznałem wieżę transmisyjną w Małych Pieninach, co pozwoliło mi zidentyfikować również Wysokie Skałki. Zdecydowanie bliżej są inne szczyty Beskidu Wyspowego, chociażby Modyń. Ogólnie to fantastyczne uczucie – wejść na szczyt, zachwycić się panoramą, umieć nazwać szczyty, na które się patrzy, i móc powiedzieć: „tu byłem, tu też, tu jeszcze nie, ale za parę miesięcy na pewno, góra nie zając, nie ucieknie…”

Jeszcze jedno podejście już na Mogielicę samą (trzeba uważać, bo kamienie mogą być śliskie) i kolejny szczyt do korony gór Polski zdobyty! Sam wierzchołek jest zalesiony, między drzewami można dostrzec mniejsze wzniesienia Beskidu Wyspowego, ale na szczęście postawiono tu wieżę widokową. Widoki z niej są fantastyczne; widać wszystkie szczyty, które wymieniłem wcześniej a propos Polany Stumorgowej, do tego również Małą Fatrę, potężny masyw Babiej Góry w oddali, a zdecydowanie bliżej całą Mszanę Dolną wraz z przyległościami, Luboń Wielki, Szczebel, Lubogoszcz, który zdobywałem dzień wcześniej, Śnieżycę, Ćwilin…

Posiedziałem na wieży, dopóki wiatr nie wygonił mnie na dół. Na szczycie prócz wieży znajduje się również między innymi krzyż papieski, jedna z wielu pamiątek po Karolu Wojtyle, który często tu bywał jako ksiądz, biskup i kardynał.

Z Mogielicy na Kutrzycę i Jasień

Z Mogielicy ku przełęczy schodziłem tym samym szlakiem. Teraz było nawet bardziej widowiskowo, bo całą tę panoramę z Polany Stumorgowej miałem cały czas przed sobą. Szybkie zejście do przełęczy, a następnie znowu ostro pod górkę na Mały Krzystonów i Krzystonów. Te mało wyróżniające się szczyty łączą swym grzbietem Mogielicę z Kutrzycą i Jasieniem. Na szlaku trafiłem na kilku motocrossowców. Ogólnie nic do nich nie mam, pasja jak pasja, zastanawiam się natomiast, czy oni mogli tam faktycznie jeździć? W końcu zwierzaki są już najpewniej wystarczająco spłoszone widokiem turystów, nie wiem, czy jest sens dodatkowo je stresować jeszcze rykiem motoru.

Kutrzyca przywitała mnie ładnym widokiem – w pełnej okazałości widać było chociażby potężny Gorc. Na polance można spokojnie przysiąść i się zachwycić. Wyższy o 11 metrów Jasień jest już całkiem zalesiony, ale nic straconego. W kierunku Lubomierza schodzi się przez kilka polanek, z których widoki również rozciągają się wspaniałe – głównie właśnie na Gorce. W międzyczasie zdobywa się również niewielkie wzniesienie Myszycy.

Po nieco ponad godzinie zejścia dotarłem do przełęczy Przysłop w Lubomierzu, skąd bus zabrał mnie do Mszany.