Kiedy mówiłem znajomym, że dwutygodniowy urlop nad morzem chcę zakończyć w Szczecinie, pukali się w głowy. Po pierwsze, uświadomili mi, Szczecin nad morzem nie leży, po drugie – twierdzili, że nie ma tam nic ciekawego do zobaczenia. Fakt, potwierdzam, przy planowaniu urlopu wyszła cała moja geograficzna ignorancja, ale z tym nieciekawym Szczecinem to już się nie zgodzę:)

Rowerem po Szczecinie

Kilka uwag. Szczecin dysponuje całkiem fajną infrastrukturą rowerową… ale poza ścisłym centrum. W śródmieściu trzeba się dzielić drogą z kierowcami – ogólnie jest okej, ale ostrożność wskazana, bo ten duży port na trasie do Niemiec jest bardzo ruchliwym miastem. Obecnie trwają tam też remonty, więc powinniśmy się pogodzić z faktem, że niektóre drogi mogą być zamknięte dla ruchu.

Największe zabytki Szczecina znajdują się blisko siebie. Aby je objechać, rower w sumie nie jest potrzebny, ale ponieważ śmigałem potem jeszcze dalej, to dwa kółka wydawały się najrozsądniejszym środkiem lokomocji.

Wokół szczecińskich lasów

Po zwiedzaniu Szczecina udałem się na zwiedzanie okolic. Najpierw do Polic – szczerze przyznam, że ta droga nie za bardzo przypadła mi do gustu. Na mapie – teoretycznie blisko Odry, natomiast w praktyce przemysłowe zabudowania nie pozwalały podziwiać widoków. Do tego trasa jest dosyć ruchliwa, więc wskazana ostrożność.

Same Police to niewielkie, ale całkiem ładne miasteczko z zadbanym rynkiem:

Z Polic ruszyłem dalej, chcąc zrobić pętlę… i to była bardzo dobra decyzja. Przez miejscowości Trzeszczyn – Tanowo – Pilchowo do samego Szczecina brzegiem pięknego lasu prowadzi świetna droga rowerowa. I bardzo dobrze, bo ruch aut na tym odcinku jest naprawdę duży.

Trasa rowerowa prowadzi przez park w Dolinie Siedmiu Młynów, gdzie znajdują się malownicze stawy:

Rowerem ze Szczecina do Wolina

Miała to być okazja do zwiedzenia prawego brzegu Jeziora Dąbie i Zalewu Szczecińskiego. Znowu trochę źle odczytałem mapę – coś sobie ubzdurałem, że będzie bliżej brzegu:) Natomiast nie szkodzi, wycieczka sama w sobie również była bardzo ciekawa.

Pierwszym celem był Goleniów, gdzie dojechałem bocznymi drogami przez Lubczynę i Borzysławiec.

Dalej drogą nr 111, która przecina piękną Puszczę Goleniowską. Chociaż to droga wojewódzka, to ruch był niewielki – w końcu niedaleko jest krajówka, częściej wybierana przez kierowców. Tak dojechałem do Stepnicy, gdzie znajduje się przystań i port, któremu nadano imię Roberta Hilgendorfa – wybitnego niemieckiego kapitana morskiego z przełomu XIX i XX wieku. Osoby zainteresowane tą bardzo ciekawą postacią odsyłam tutaj (jest też niemiecka Wikipedia, ale czuję solidarność z tymi, co nie szprechają:) ).

Potem był Zielonczyn – nad niewielką miejscowością wnosi się wzgórze, z którego rozciąga się całkiem ładny widok:

I dalej do Wolina, skąd wracałem pociągiem.