Wejście na Ćwilin było zwieńczeniem listopadowego wyjazdu (opisy wycieczek na Lubogoszcz i na Mogielicę tu i tu). Ku mojemu zdziwieniu niemal cała wycieczka upłynęła mi w samotności; jedynie w okolicy szczytu spotkałem miejscowego, który na rozgrzewkę przed pracą wybrał się w góry. Jednym słowem – takie bezludne wyspy:)

Na Ćwilin z Gruszowca

Do Gruszowca najlepiej dostać się busem relacji Mszana Dolna – Limanowa i wysiąść na przystanku znajdującym się na granicy miejscowości Kasina Wielka i Gruszowiec, vis-a-vis baru. Niebieski szlak z przełęczy Gruszowiec z lewej strony prowadzi na Śnieżycę  Śnieżnicę, z prawej na Ćwilin właśnie. Ja się pewnie domyślacie, ja się skierowałem w prawo.

I tu już było i bardzo stromo, i bardzo błotniście. Błotem zbytnio się nie przejmowałem, w końcu przecież #brudnedziecitoszczesliwedzieci, stromizną też nie za bardzo, bo nowe buty znakomicie trzymały się niepewnej nawierzchni. Idąc pod górę, warto co jakiś czas odpocząć i spojrzeć za siebie – między drzewami można zobaczyć masyw Śnieżycy Śnieżnicy.

Szlak na chwilę staje się płaski – w okolicy krzyża i symbolicznego nagrobka poświęconemu Władysławowi Kowalczykowi, wieloletniemu przewodnikowi beskidzkiemu. Ale to zwodnicze, bo to dopiero połowa drogi. Ogólnie na niespełna 2 km trasy przewyższenie to prawie 400 metrów. Sporo, zimą na pewno kijki i raczki byłyby niezbędne:) Dodatkowym utrudnieniem są leżące w poprzez szlaku drzewa, które niejednokrotnie trzeba omijać.

I właśnie pod szczytem dogonił mnie człowiek, o którym wspominałem na wstępie. Dobrze się rozmawiało, na szczycie mężczyzna opowiedział mi między innymi o widokach, jakie się rozciągają z Ćwilina. A te są naprawdę spektakularne! Z rozległej panoramy świetnie pasmo Mogielicy, dalej całe Gorce, Pieniny, Beskid Sądecki, Tatry, Małą Fatrę… Na horyzoncie majaczy się potężna Babia Góra, której górna kopuła tonie w śniegu. Perspektywa sprawia, że wydaje się, jakoby wyrastała idealnie nad Luboniem Wielkim.

Tuż pod szczytem na rozległej Polanie Michurowej prócz zagospodarowania turystycznego znajduje się kapliczka i polowy ołtarz, dedykowane  Janowi Pawłowi II. Ławki i stoły sprawdziły się idealnie – pogoda była fantastyczna, mimo wczesnej pory (na szczycie byłem chwilę przed 10) słońce grzało mocno jak na listopad, mogłem więc zamarudzić i podziwiać krajobraz. Tym bardziej szkoda, że aparat padł akurat na ten wyjazd…

Zejście z Ćwilina do Mszany Dolnej przez Czarny Dział

Na powrót wybrałem żółty szlak prowadzący do Mszany. Ten przez jakiś czas wiódł względnie płasko przez rozległy grzbiet Ćwilina. Póki trasa nie zeszła w las, cały czas miałem przed sobą bardzo ładny widok na wzniesienia Beskidu Wyspowego z Luboniem na czele.

Zejście było o tyle ciężkie, że tak jak przez poprzednie dni – trzeba było się zmagać z dużym błockiem. Być może dlatego niewielkie wzniesienie Czarnego Działu osiągnąłem dopiero po nieco ponad półgodzinie. Z Czarnego Działu rozciąga się ładny widok między innymi na Mogielicę. Niestety brakuje ławek, ale (również niestety) nie przeszkodziło to komuś przede mną, aby zabalować i zostawić puste butelki po wódce. Cóż, góry są dla każdego, ale nie każdy w góry powinien chodzić…

Szlak zejściowy prowadzi też tuż obok wzgórza Grunwald, górującego nad Mszaną Dolną. Na stokach tego wzgórza w rocznicę bitwy pod Grunwaldem postawiono krzyż, który bardzo dobrze widać z ulic miasteczka.

Żółty szlak kończy się w okolicach zabytkowego kościoła, o którym pisałem już w pierwszym wpisie.