Już przy okazji relacji zeszłorocznego urlopu w Tatrach pisałem, że bardzo lubię podsumowania? Pora zatem spiąć pewną klamrą także wyjazd A.D. 2017. Poniżej kilka słów gwoli jakiegoś resume.

Jakie były plany na ten rok?

Zależało mi na tym, aby:

  • przejść najtrudniejsze szlaki turystyczne w polskich Tatrach;
  • uzupełnić ostatnie białe plamy na swojej indywidualnej mapie Tatr Zachodnich;
  • „zahaczyć” o Tatry Słowackie.

Jeśli chodzi o pierwszy cel, to zrealizowany – jeśli nie liczyć faktu, że ciągle jeszcze nie powąchałem nawet Orlej Perci:) Ale to się zmieni. Mam wielki apetyt na ten szlak, a i umiejętności, i kondycja z roku na rok rosną.

Drugi cel również można uznać za wykonany. Zdobyłem Jarząbczy Wierch, poznałem też naprawdę ciekawe i widokowe szlaki na Czerwone Wierchy i grań Tatr Zachodnich.

Na Tatry Słowackie nie starczyło już niestety pogody. Krywań ciągle czeka i będzie musiał poczekać do przyszłego roku:)

Sierpniowy wyjazd – garść liczb

A oto sierpniowy wyjazd w liczbach:

  • łącznie przebyta odległość – 164 km (a jak się do tego doliczy jeszcze Pielgrzymkę, to wychodzi naprawdę horrendalnie wysoka liczba:);
  • łącznie przewyższeń – 12172 m (a więc prawie taki Mount Everest z hiszpańskim Mulhacenem:);
  • łącznie obniżeń – 12038 m.

Godzin na szlaku nawet nie podaję, bo u mnie to się totalnie z mapą rozjeżdżało. Taką Mięguszowiecką na przykład całą trasę razem z powrotem do Palenicy zrobiłem w 7 godzin.

Moja lista zdobytych szczytów z Diademu powiększyła się o kolejne dwie góry – o Świnicę, której z tatrzańskich wierzchołków mi brakowało i o koronną dla Beskidu Żywieckiego Babią Górę.

A co za rok?

Szczerze powiem, że bez konkretnego wyjazdu w Tatry już nie umiem sobie wyobrazić planowania urlopu:) Do powrotu w Tatry jeszcze szmat czasu (pewnie rok, może niecały), ale chętnie tym razem zmierzyłbym się ze Słowacją. Ale na to jeszcze przyjdzie czas:)