Odzew na mój wpis o tym, dlaczego nie zmartwiłbym się, gdyby wrocławska prokuratura zatrzymała byłych lub obecnych legionistów jest tak duży, że zamiast odpowiadać w komentarzach, zrobię z tego po prostu nowy wpis.
Tym bardziej, że post jest już w sieci w kilku miejscach.
Po pierwsze – ten odzew jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ okazało się, że podobnie myślących legionistów jest wielu. Przez lata duża część kibiców, która podejrzewała swoich zawodników o nieuczciwość, była traktowana mniej więcej tak, jak Andrzej Lepper bajdurzący o Klewkach. Dziś, w ograniczonym zakresie, możemy się z tym zmierzyć. Albo przynajmniej przygotować na najgorsze. I nawet, jeśli nic takiego, o czym pisałem, się nie wydarzy, to i tak dobrze, że odrobiliśmy swoją pracę domową i przygotowaliśmy się na zapas.
Teraz odpowiem w jednym miejscu na komentarze z bloga oraz na jeden z LegiaLive, który serdecznie mnie rozbawił: nie, nie sprzedałem Naszej Legii do ITI, ponieważ kiedy miało to miejsce, już od jakichś czterech lat tam nie pisałem 🙂
OK, do rzeczy:
@Bloger z Krytej: tak, gdyby coś udowodniono, Legia zapewne poleciałaby z ligi. Ale ja widzę inny scenariusz. Wyobraź sobie, co się dzieje w takim wypadku, w którym oskarżenia idą pod adresem i Lecha, i Legii, i Wisły, i GKS-u Bełchatów, i Polonii (a to bardzo możliwe). Grupowe oskarżenie klubów z czołówki tabeli byłoby pierwszym krokiem do masowej abolicji. Dlaczego? Bo wtedy zaprotestowałby nawet Canal+, który nie chciałby puszczać ekstraklasy bez tych klubów.
Poza tym, piszesz u siebie, że ITI ma deal propagandowy z rządem Tuska, więc jest to gwarant pozostania Legii w lidze nawet w wypadku kariery. Hmm, nie wiem, chciałbym spytać innych czytelników, bardziej wyrobionych politycznie. Co na ten temat sądzicie? Mi to pachnie Ojcem Chrzestnym.
@Warszawiak: nie widziałem wcześniej bramek z Lech – Legia 3:0, obejrzałem je pierwszy raz. Jestem w ciężkim szoku, ciekawe, czy dziś po takim spotkaniu piłkarze dostaliby ochronę osobistą. Te wślizgi w dwie różne strony, to krycie na albański radar, ten spriiiint, by tylko nie dogonić… Chyba niczym to się nie różni od meczu w Krakowie w 1993.
@Kibic: problem “chodzenia nawet na 3 ligę” nie jest dla mnie tak łatwy. Ja bym chyba nie chciał. To są dwa zmarnowane lata, chociaż z drugiej strony kiedy przypomnę sobie drogę na szczyt popularności, jaką w swoich miastach przechodziły pokonujące ten dystans Cracovia, Lechia, Lech (od Adi Pintera) czy Korona, to wiem jedno: nic tak nie jednoczy kibiców i buduje popularności, jak passa wygranych i wysokie zwycięstwa. Liga nie gra roli. Ważne, by była fala sukcesu, to ona wypełnia stadiony.
@wszyscy ci, którzy piszą, że wymieniłem historie sprzed 2004 roku. Oczywiście, że wymieniłem, ponieważ są to argumenty na moją tytułową tezę. Wiem, że nie wszystkich da się ukarać, ale pokazałem, że ten nowotwór drąży(ł) Legię od dawna. Pojedynczy przypadek by tak nie bolał, jak taka brzydka historia.
@corto maltese: kiedy do klubu przyszło ITI, pracował w nim, jeśli pamiętam, Jerzy Engel. Później Mariusz Walter zatrudniał Edwarda Sochę, Marka Jóźwiaka, Dariusza K. i Dariusza W. To jest szemrany All-star. Co do obecnych piłkarzy Legii… Dałbyś sobie uciąć rękę za Grzelaka? Ja nie.
@maciek, tato: Na temat Surmy i Włodarczyka – dla mnie znamienne jest to, że kiedy trenerem został Zieliński, odsunął ich od drużyny w pierwszym dniu pracy. Czy za alkohol? Hm, jemu samemu to nigdy nie przeszkadzało, więc… 😉
@Kula: Michniewicz sam się zgłosił, nie ma zarzutów. Co miał zrobić? Czekać, aż go w charakterze świadka wezwą z Gdyni do Wrocławia, żeby w czasie przejazdu media zrobiły z niego drugiego Janusza Wójcika? Zarzutów nie ma. Choć ja bym chciał, żeby coś trafiło Ulatowskiego. Jakoś go wyjątkowo nie lubię.
Co do meczów za Wdowczyka: ta metamorfoza Legii i gole w końcówkach dają do myślenia?
A pomysł superligi (ekstraklasa + zaplecze) na jeden sezon jest całkiem, całkiem niezły. Bez rewanżów, pierwsze 16 drużyn awansuje, reszta zostaje i broni się przed spadkiem do drugiej ligi? Dobre!
@rav22wawa: przeczytaj komentarz Noone. Mecz z Zagłębiem, chociażby, był po 2004 roku. I masz rację, teraz po prostu nie są do tego mieszane pionki. I więcej jest zapewne przekrętów z użyciem zagranicznych bukmacherów.
@Senator: Kiedy legioniści, bodajże za Wdowczyka, przegrywali mecz za meczem, a część żylety zostawała po meczu pół godziny manifestując, że jest z nimi, chciało mi się bełtać. Niestety, masz też rację, że przez lata dajemy/dawaliśmy na to przyzwolenie. Ale piłkarze, w głębi duszy, mają nas tak mocno w dupie, że czy jesteśmy na meczach, czy nie, nie ma to dla nich żadnego znaczenia. W Lubinie po niektórych meczach przyjeżdżali na treningi rowerami, bo bali się wybitych szyb. I co, przestawali handlować? Nie.
Problemem jest to, że my przez lata kultywując w sobie mit “najlepszych kibiców w Polsce”, wypaczyliśmy krytyczne znaczenie kibiców i przestaliśmy rzucać kurwami za złą grę. Śmialiśmy sie, gdy gwizdali na Wisłę w Krakowie. A powinniśmy to robić. Niestety, ograniczały nas własne, głupie, zasady: kibic powinien być zawsze z drużyną! Może i powinien. W Anglii, gdzie korupcji pewnie nie ma. Tam może chodzić 30 tysięcy ludzi na drugą ligę, bo wie, że to, co ogląda, jest PRAWDĄ. U nas te 3 tysiące osób rozgrywa meta-mecz na trybunach, więc i zasady są inne, niż wszędzie.
Powiedziałbym też, że cieszenie się z kupowanych meczów to pewien rodzaj naszego folkloru. Kiedy piłkarze przestają grać w czystą piłkę, za to wchodzą między wrony i kupują tak, jak one, zaczynasz kibicować zmaganiom o to, kto najlepiej kupuje.
@magnez, wupe: Widzewowi, Zagłębiu, Pogoni, co za różnica. Piłkarz nie myśli kategoriami kibicowskimi. Piłkarz myśli o dupach, kasie, imprezach i samochodach. W tej kolejności.
Reszta: dziękuję za słowa poparcia. Obiecuję, że w tym miejscu będą się takie teksty pojawiały zawsze, gdy tylko będzie potrzebny głos na tak ważny temat.