Fajnie, że ludzie chodzą w góry. Po to są wytyczane urokliwe szlaki, budowane wieże widokowe, tworzona infrastruktura turystyczna, aby zmierzyć się z własnymi słabościami, w międzyczasie zachwycić się pięknymi panoramami, a po udanej wycieczce – pochwalić się swoją wędrówką. Natomiast mniej fajnie się robi, kiedy ludzie zapominają, że to nie oni w górach są najważniejsi. Efektem takiego egocentryzmu są potem niemiłosiernie zasyfione szlaki.
Nieco ponad rok temu byłem na Borowej. To było jeszcze przed zbudowaniem na szczycie wieży widokowej. Ludzi brak (za współturystami nigdy nie tęsknię, ale też zazwyczaj mi nie przeszkadzają), szlak ciekawy, choć faktycznie widoczków niewiele… ale przede wszystkim czysto. Na ponowne zdobycie najwyższego szczytu ulubionych Gór Wałbrzyskich coś na razie nie mogę się zebrać, a to dlatego, że ze zgrozą oglądam zdjęcia spod wieży widokowej i, nazwijmy rzecz po imieniu, burdel, który tam panuje.
To tylko jeden przykład. Tak naprawdę wiele popularnych szlaków (a i sporo mniej uczęszczanych – przykładem może być mój „dorobek” podczas zdobywania Wolarza) cierpi z powodu tego, że niektórzy ludzie uważają szlaki za swoje prywatne wysypisko śmieci. To jest tym dziwniejsze, że przecież butelka po piwie, którą się na szczyt wniosło, wysuszona waży już zdecydowanie mniej! Ale jak widać dla niektórych ludzi znieść swoje śmieci jest zdecydowanie za ciężko.
Czy można coś z tym zrobić?
Powiedzmy sobie szczerze – napomnienia nie działają. Gadaniem i narzekaniem nie zmieni się ludzkiej mentalności. Dlatego z wielką przyjemnością przyklasnąłem inicjatywie grupy Sudety z Plecakiem i stworzenie akcji pod wspólnym hasztagiem;
- #jedenworek
Może się wydawać, że pozbieranie jednego worka śmieci podczas wycieczki w górach, na rowerze czy w parku niczego nie zmieni. Ale to jest na takiej samej zasadzie jak podczas wyborów: każdy głos jest ważny. Zmieniać świat trzeba zacząć od małych kroczków i nie tylko podczas cyklicznych akcji w stylu Międzynarodowego Dnia Ziemi.
Sugestia – jeśli ktoś się wstydzi, to niech zacznie od szlaków mało uczęszczanych. Ja tak zrobiłem – Wolarza posprzątałem wtedy, gdy na szczycie nie było już nikogo prócz mnie. Nikt nie każe od razu ganiać z workiem po Śnieżce:)