Druga, ostatnia część beskidzkiego epilogu bardzo udanej majówki. Relację z wejścia na Babicę możecie przeczytać tutaj. Celem na kolejny dzień była Koskowa Góra – najwyższy szczyt masywu wznoszącego się ponad pięknym Makowem Podhalańskim.

Koskowa Góra z Makowa Podhalańskiego i powrót

Ładne widoki zaczęły się zaraz po wejściu na szlak – ładnie prezentuje się Maków Podhalański i okoliczne szczyty go okalające:

Jakiś czas żółty szlak prowadzi szerokim, turystycznym duktem. Na tyle się do tego przyzwyczaiłem, że przegapiłem skręt i poszedłem dalej – dopiero po chwili poszukiwań znalazłem wąską dróżkę wśród chaszczy:

Przez strumyk (uważać, aby nie podeptać żab:) ) i dalej. Przewyższenia są bardzo łagodne, a co jakiś czas otwierają się widoki między innymi na Babicę, którą zdobywałem dzień wcześniej:

Gdzieś w międzyczasie minąłem skrzyżowanie z czarnym szlakiem. Po jakiejś dwugodzinnej wędrówce zobaczyłem już cel swojej wycieczki:

A spod samej Koskowej Góry takie widoki. Pełnię swych wdzięków pokazuje Beskid Żywiecki – nawet kapryśna Babia Góra tym razem nie chowała się za chmurami:

Przy samym szczycie mieszkają ludzie – w sumie nie jest to aż tak wysoko, dojazd jest niezły, bo prowadzi tu droga asfaltowa. Zazdroszczę takich widoków:) Nie tylko na Beskid Żywiecki, ale też na wzniesienia Beskidu Makowskiego:

Szczyt Koskowej Góry znajduje się nieco w bok od żółtego szlaku. Trzeba do niego podejść wyraźną ścieżką (pewnie niebieski szlak, którym można by dojść aż do Jordanowa, ale oznaczeń nie znalazłem).

Najwyższy punkt jest mocno zalesiony, zdecydowanie lepsze widoki rozciągają się z hali pod szczytem

Potem jeszcze jeden rzut oka na Beskid Żywiecki:

I powrót po swoich śladach ku czarnemu szlakowi. Z niewielkiej polanki na czarnym szlaku miałem niezły widok na Maków:

Czarny szlak zaraz poprowadził mnie ku Makowskiej Górze – jedno z osiedli Makowa – i ku drodze asfaltowej, którą doszedłem do samego centrum.

Trasa prosta, bardzo widokowa, pięknie oznakowana – jako podsumowanie całego wyjazdu idealna:)